Od małego mówiono mi, że każda zmiana wychodzi na dobre. Zawsze w to wierzyłam, nawet wtedy kiedy zostawił mnie ojciec, ale teraz? Jak taka wielka zmiana jak utrata ukochanej matki i wyprowadzka do siostry mojego zmarłego ojca ma mi wyjść na dobre. Ciocie Emily widziałam tylko 3 razy w całym moim życiu. Kiedy babcia dowiedziała się o mojej wyprowadzce zaczęła płakać i mówiła, że nie będzie mogła żyć beze mnie, ja bez niej również. W złych czy dobrych chwilach babcia zawsze przy mnie była. Kiedy mama zachorowała wtedy bardzo się do siebie zbliżyłyśmy. Codziennie chodziłam do babci i opowiadałam jej o szkole i moich postępach w grze na perkusji i gitarze.
- Ann podasz mi tamto pudełko ?- zapytałam przyjaciółkę, która zawsze przy mnie była i mnie wspierała.
- Jasne - uśmiechnęła się i poszła po pudełko- jakie to ciężkie - powiedziała i przyniosła je do mnie.
-Dzięki - odpowiedziałam i wysiliłam się na uśmiech.
Ani ja ani Anna nie miałyśmy humoru, dziś kończyłam pakowanie moich rzeczy, a jutro miałam opuścić moje rodzinne miasto Glasgow.
- Gdyby był jakiś sposób żebyś mogła tu zostać- zaczęła mówić przyjaciółka.
- Niestety nie ma żadnego wyjścia, muszę z tond wyjechać - odpowiedziałam.
- Zamieszkaj u mnie - wypaliła brunetka
- Przestań już nic nie zdziałamy - powiedziałam i zamknęłam walizkę.
***
Żeby zdążyć na samolot wstałam o 4.30 szybko się umyłam i ubrałam. Wzięłam do ręki jedną wielką torbę i wyszłam przed budynek mieszkaniowy i czekałam na przyjaciółkę i jej tatę, którzy mieli mnie zawieźć na lotnisko. Przeczesałam ręką moje potargane włosy i w oddali ujrzałam nadjeżdżające auto.
- Dzień dobry - powiedziałam uśmiechając się
- Cześć Amy - odpowiedział ojciec Ann.
- Tylko jedna walizka ? -zapytał wkładając ją do bagażnika.
- Wczoraj kilka pudełek zostało wysłanych do cioci - odpowiedziałam i wsiadłam do auta. Przywitałam się z przyjaciółką i pojechaliśmy na lotnisko.
Była godzina 6 rano, a na lotnisko roiło się od ludzi. Wszyscy się przepychali i śpieszyli na swój odlot. Przytuliłam się do przyjaciółki i jak najmocniej ją uścisnęłam. Odkleiłam się od dziewczyny i zobaczyłam na jej policzkach spływające łzy, również się rozkleiłam. Usłyszałam komunikat dotyczący mojego lotu i szybko pobiegłam w stronę odprawy. Na pokładzie znalazłam się po godzinie, zajęłam swoje miejsce, zapięłam pas, założyłam słuchawki, puściłam muzykę i czekałam na wylot. O tej godzinie niebo było bezchmurne. Z wielkim zaciekawieniem patrzałam przez okno i oglądałam ziemię z góry. Po godzinie lotu wylądowaliśmy. Wysiadłam z samolotu, odnalazłam bagaż i skierowałam się do wyjścia.
- Witamy w Birmingham - zamruczałam pod nosem i poszłam dalej.
Szłam bardzo powoli i rozglądałam się do około szukając cioci Emily, ale jak ona w ogóle wyglądała? Ostatni raz widziałam ją 10 lat temu, od tego czasu na pewno bardzo się zmieniła. Mój wzrok zatrzymał się na wysokiej brunetce, która w ręku trzymała kartkę z moim imieniem i nazwiskiem. Nie pewnie podeszłam do kobiety.
- Ciocia Emily ?- zapytałam.
- Amy?- powiedziała - jak ty wyrosłaś.
-W końcu minęło 10 lat - powiedziałam.
- Chodźmy - uśmiechnęła się do mnie i poszłyśmy.
Przez całe lotnisko podążałam za ciocią. Doszłyśmy do jej samochodu i włożyłam na tylne siedzenie walizkę. Usiadłam z przodu, zapięłam pas i pojechałyśmy.
- Jesteś bardzo podobna do ojca - powiedziała w końcu Emily.
- Tak? - powiedziałam nie wzruszona, w cale nie znałam ojca. Widziałam go tylko na zdjęciach.
- Macie takie same nosy i oczy - uśmiechnęła się a ja nie odpowiedziałam. Przez resztę drogi nie odzywałyśmy się do siebie, ale czułam wzrok cioci na sobie. Kiedy w końcu podjechaliśmy pod dom byłam bardzo zaskoczona. Cały dom był cztery razy większy od mojego poprzedniego mieszkania.
- Podoba Ci się ?- zapytała Emily podchodząc do mnie.
- Bardzo - tylko tyle zdołałam odpowiedzieć.
- Zapraszam do środka - wskazała mi ręką drogę, którą miałam iść. Wzięłam walizkę i poszłam wyznaczoną drogą. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Postawiłam walizkę w holu i rozejrzałam się dookoła. Po chwili usłyszałam krzyki i przede mną pojawiło się dwoje dzieci.
- To jest Margaret ma 6 lat- wskazała na dziewczynkę z wielkimi brązowymi oczami- a to Brian 3 lata - uśmiechnęła się.
- Cześć jestem Amy - uśmiechnęłam się do dzieci, a one schowały się za swoją mamę.
- Nie martw się są bardzo wstydliwe - powiedziała i przytuliła swoje pociechy.
-Chodź pokażę Ci twój pokój- powiedziała Emily i poszła schodami na górę, podążyłam za nią.
Stanęłam w progu drzwi i z wrażenia otworzyłam szeroko buzię. Pokój był turkusowy z białymi meblami, wielkim łóżkiem i oknem na okolicę. W rogu pokoju ujrzałam kilka kartonów, które wczoraj wysłałam, zdziwiłam się że tak szybko doszły.
- Rozpakuj się, jak zrobisz się głodna zejdź na dół - powiedziała ciocia i zamknęła drzwi do mojego pokoju.
Podeszłam do pudeł i otworzyłam pierwsze. Były tu pamiątki rodzinne, różne zdjęcia i pamiętnik pisany przez mamę w czasie jej choroby. Usiadłam pod ścianą i zaczęłam czytać pierwsze strony. Łzy zaczęły mi spływać kiedy skończyłam czytać pierwszy wpis. Tak bardzo mi jej brakowało, ale wiedziałam że teraz będzie nade mną czuwać.
- Ann podasz mi tamto pudełko ?- zapytałam przyjaciółkę, która zawsze przy mnie była i mnie wspierała.
- Jasne - uśmiechnęła się i poszła po pudełko- jakie to ciężkie - powiedziała i przyniosła je do mnie.
-Dzięki - odpowiedziałam i wysiliłam się na uśmiech.
Ani ja ani Anna nie miałyśmy humoru, dziś kończyłam pakowanie moich rzeczy, a jutro miałam opuścić moje rodzinne miasto Glasgow.
- Gdyby był jakiś sposób żebyś mogła tu zostać- zaczęła mówić przyjaciółka.
- Niestety nie ma żadnego wyjścia, muszę z tond wyjechać - odpowiedziałam.
- Zamieszkaj u mnie - wypaliła brunetka
- Przestań już nic nie zdziałamy - powiedziałam i zamknęłam walizkę.
***
Żeby zdążyć na samolot wstałam o 4.30 szybko się umyłam i ubrałam. Wzięłam do ręki jedną wielką torbę i wyszłam przed budynek mieszkaniowy i czekałam na przyjaciółkę i jej tatę, którzy mieli mnie zawieźć na lotnisko. Przeczesałam ręką moje potargane włosy i w oddali ujrzałam nadjeżdżające auto.
- Dzień dobry - powiedziałam uśmiechając się
- Cześć Amy - odpowiedział ojciec Ann.
- Tylko jedna walizka ? -zapytał wkładając ją do bagażnika.
- Wczoraj kilka pudełek zostało wysłanych do cioci - odpowiedziałam i wsiadłam do auta. Przywitałam się z przyjaciółką i pojechaliśmy na lotnisko.
Była godzina 6 rano, a na lotnisko roiło się od ludzi. Wszyscy się przepychali i śpieszyli na swój odlot. Przytuliłam się do przyjaciółki i jak najmocniej ją uścisnęłam. Odkleiłam się od dziewczyny i zobaczyłam na jej policzkach spływające łzy, również się rozkleiłam. Usłyszałam komunikat dotyczący mojego lotu i szybko pobiegłam w stronę odprawy. Na pokładzie znalazłam się po godzinie, zajęłam swoje miejsce, zapięłam pas, założyłam słuchawki, puściłam muzykę i czekałam na wylot. O tej godzinie niebo było bezchmurne. Z wielkim zaciekawieniem patrzałam przez okno i oglądałam ziemię z góry. Po godzinie lotu wylądowaliśmy. Wysiadłam z samolotu, odnalazłam bagaż i skierowałam się do wyjścia.
- Witamy w Birmingham - zamruczałam pod nosem i poszłam dalej.
Szłam bardzo powoli i rozglądałam się do około szukając cioci Emily, ale jak ona w ogóle wyglądała? Ostatni raz widziałam ją 10 lat temu, od tego czasu na pewno bardzo się zmieniła. Mój wzrok zatrzymał się na wysokiej brunetce, która w ręku trzymała kartkę z moim imieniem i nazwiskiem. Nie pewnie podeszłam do kobiety.
- Ciocia Emily ?- zapytałam.
- Amy?- powiedziała - jak ty wyrosłaś.
-W końcu minęło 10 lat - powiedziałam.
- Chodźmy - uśmiechnęła się do mnie i poszłyśmy.
Przez całe lotnisko podążałam za ciocią. Doszłyśmy do jej samochodu i włożyłam na tylne siedzenie walizkę. Usiadłam z przodu, zapięłam pas i pojechałyśmy.
- Jesteś bardzo podobna do ojca - powiedziała w końcu Emily.
- Tak? - powiedziałam nie wzruszona, w cale nie znałam ojca. Widziałam go tylko na zdjęciach.
- Macie takie same nosy i oczy - uśmiechnęła się a ja nie odpowiedziałam. Przez resztę drogi nie odzywałyśmy się do siebie, ale czułam wzrok cioci na sobie. Kiedy w końcu podjechaliśmy pod dom byłam bardzo zaskoczona. Cały dom był cztery razy większy od mojego poprzedniego mieszkania.
- Podoba Ci się ?- zapytała Emily podchodząc do mnie.
- Bardzo - tylko tyle zdołałam odpowiedzieć.
- Zapraszam do środka - wskazała mi ręką drogę, którą miałam iść. Wzięłam walizkę i poszłam wyznaczoną drogą. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Postawiłam walizkę w holu i rozejrzałam się dookoła. Po chwili usłyszałam krzyki i przede mną pojawiło się dwoje dzieci.
- To jest Margaret ma 6 lat- wskazała na dziewczynkę z wielkimi brązowymi oczami- a to Brian 3 lata - uśmiechnęła się.
- Cześć jestem Amy - uśmiechnęłam się do dzieci, a one schowały się za swoją mamę.
- Nie martw się są bardzo wstydliwe - powiedziała i przytuliła swoje pociechy.
-Chodź pokażę Ci twój pokój- powiedziała Emily i poszła schodami na górę, podążyłam za nią.
Stanęłam w progu drzwi i z wrażenia otworzyłam szeroko buzię. Pokój był turkusowy z białymi meblami, wielkim łóżkiem i oknem na okolicę. W rogu pokoju ujrzałam kilka kartonów, które wczoraj wysłałam, zdziwiłam się że tak szybko doszły.
- Rozpakuj się, jak zrobisz się głodna zejdź na dół - powiedziała ciocia i zamknęła drzwi do mojego pokoju.
Podeszłam do pudeł i otworzyłam pierwsze. Były tu pamiątki rodzinne, różne zdjęcia i pamiętnik pisany przez mamę w czasie jej choroby. Usiadłam pod ścianą i zaczęłam czytać pierwsze strony. Łzy zaczęły mi spływać kiedy skończyłam czytać pierwszy wpis. Tak bardzo mi jej brakowało, ale wiedziałam że teraz będzie nade mną czuwać.
____________________________________________
Jest pierwszy rozdział.
Trochę nudny,ale początki zawsze takie są:) Myślę, że w drugim rozdziale pojawi się już któryś z chłopców.
Jak myślicie który?
Dzięki za pierwsze komentarze :)
Całusy!