niedziela, 29 grudnia 2013

Rozdział 22

Od kąt wydarzyła się ta żenująca rozmowa z Zaynem na tyłach klubu, próbuję unikać go jak ognia. Myślałam, że jak do niego podejdę on zrobi jakiś krok do przodu zacznie ze mną rozmawiać w sposób taki jak zawsze lubiłam, a nie jak wredny cham. Dlaczego muszę zakochiwać się w samych idiotach. Zatopiłam się w cieplutkim łóżku i zakryłam się cała kołdrą. W końcu weekend, odpocznę sobie od nauki i patrzenia na śliczną buźkę Amber. Zrzuciłam z siebie kołdrę w kwiatki i ociężale zgramoliłam się z łóżka. Zimne panele jak ja tego nienawidziłam, szybko pobiegłam na mały dywanik obok wielkiej szafy i wyciągnęłam jakieś rozciągnięte dresy. Udałam się do łazienki wzięłam szybki prysznic i ubrałam się w dresy. Włosy rozczesałam i spięłam je w luźnego koka. Powoli zeszłam schodami na dół i skierowałam się w stronę kuchni. Już na korytarzu słyszałam głośne śmiechy dzieci i wujka, ciocie, którzy próbowali spokojnie porozmawiać. Śniadanie czekało na mnie na stole, zajęłam miejsce obok Margaret i wzięłam się za jedzenie. Byłam piekielnie głodna. Dzieci bardzo szybko zjadły i pobiegły pobawić się w salonie.
- Muszę Ci coś powiedzieć- zaczęłam ciocia Emily. Uniosłam pytająco brew.
- Twój ojciec chce się z Tobą spotkać- powiedziała a mi momentalnie stanęło jedzenie w przełyku. Kilka razu kaszlnęłam i spojrzałam na wujostwo.
- Nie rozumiem poco, raczej nie mam o czym z nim rozmawiać - powiedziałam i odłożyłam sztućce. Jakoś przeszła mi ochota na jedzenie.
- Daj spokój Amy porozmawiaj z nim- nalegał wujek
- No nie wiem- zastanawiałam się- a kiedy ma być to spotkanie?
- Dziś popołudniu w restauracji "Michael" - powiedział wujek.
- W porządku pójdę- powiedziałam i wstałam od stołu.
Poszłam do salonu i chwilę pobawiłam się z kuzynostwem, a następnie wróciłam do pokoju i zaczęłam poszukiwania w co mogłabym się ubrać na to cudnie zapowiadające się spotkanie rodzinne. W końcu znalazłam czarną sukienkę przed kolano. Założyłam ją na siebie, do tego czarne rajstopy i jakieś dodatki z biżuterii. Ubrałam złoty zegarek i złoty łańcuch. Zrobiłam sobie jeszcze delikatny makijaż i byłam gotowa do wyjścia. Ubrałam na nogi czarne botki, beżowy płaszczyk i wyszłam z domu. Na dworze powoli robiło się ciemno. Mocno wiało i na dodatek po chwili zaczął padać śnieg. Bez zastanowienia wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam po taksówkę, która zawiozła mnie w umówione miejsce. Stanęłam przed wejściem do restauracji. Żołądek ściskał mi się na myśl, że zaraz ujrzę swojego ojca po tak wielu latach. Byłam na niego wściekła jak i zarazem uradowana ze spotkania. Weszłam do środka i ujrzałam w kącie sali siedzącego samotnego mężczyznę, który wyglądał jak mój ojciec. Ruszyłam w jego stronę, a serce zaczęło bić mocniej.
- O kogo ja tu widzę - usłyszałam poirytowany głos. Zatrzymałam się na moment i spojrzałam w stronę stolika z którego usłyszałam zbędny komentarz. Zobaczyłam Amber w towarzystwie całej rodziny. Patrzyła na mnie z pogardą i tym swoim cwanym uśmieszkiem, natomiast Zayn nawet na mnie nie spojrzał, zachowywał się jakby nigdy nic. Jego rodzice zresztą też. Chciałam coś powiedzieć, ale nie miałam zamiaru niepotrzebnie się denerwować. Ruszyłam dalej.
- Tato?- zapytałam niepewnie. Mężczyzna szybko wstał i spojrzał na mnie. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji.
- Amy - powiedział - usiądź.
Zapanowała niezręczna cisza, którą na szczęście przerwał ojciec pytając mnie co chcę zamówić do jedzenia. Wzięłam ciepłą herbatę i frytki.
- Więc czemu chciałeś się ze mną spotkać?- zapytałam uważnie mu się przypatrując.
- Chciałem porozmawiać- powiedział tajemniczym tonem.
- Więc mów - powiedziałam i pozwoliłam by zabrał głos.
- A więc od czego by tu zacząć- podrapał się po głowie.- Po pierwsze cieszę się, że Cię widzę i chciałem zapytać jak sobie radzisz. No wiesz po stracie matki.
- Mimo, że nas zostawiłeś to też się cieszę, że Cię widzę. Hmm a radzę sobie różnie, przychodzą dobre i złe dni, ale staram się normalnie żyć- delikatnie się uśmiechnęłam
- Rozumiem, ale sama wiesz zakochałem się, musiałem wyjechać - powiedział
- Nie, nie wiem, nigdy nie byłam na tyle zakochana, żeby zostawić dla tej osoby rodzinę- powiedziałam i zmarszczyłam brwi.
- Przykro mi, chciałbym odbudować nasz kontakt, ale nie jest to możliwe- powiedział a mnie zatkało. Przyjrzałam mu się uważnie.
- Ale jak to?
- Moja żona jest przeciwna naszym kontaktom, ledwo co ją przekonałem by pozwoliła mi się dziś z Tobą spotkać. Tak w ogóle Kassie siedzi tam- wskazał na stolik po drugiej stronie sali. Siedziała tam kobieta w wieku mojej matki, elegancko ubrana. Taka jakaś z wyższych sfer. Całkowicie mnie zatkało, nie sądziłam, że mój ojciec jest na tyle głupi by słuchać się swojej drugiej żony.
- No widzę nieźle Cię wychowała - zakpiłam z jego małżeństwa.
- Ej zważaj na słowa. Kocham ją- powiedział i spojrzał na mnie karcącym wzrokiem.
- Kochasz ją tak samo jak kochałeś mamę?- uniosłam trochę ton.
- Przestań, bo zaraz wyprowadzisz mnie z równowagi - powiedział ostrzegawczo.
- Świetnie, gniewaj się tyle ile chcesz nie chcę Cię znać- powiedziałam, a z oczu poleciało kilko łez. Do czego musiało doprowadzić to spotkanie.
- Myślałem, że jakoś normalnie porozmawiamy a ty urządzasz jakieś scenki- powiedział.
- Ohh przepraszam bardzo, ale to nie ja mówię swojej córce, że nie mogę utrzymywać z nią kontaktów bo żona tak chce - powiedziałam przez łzy.
- Dosyć tego. Ona jest dla mnie ważna - popatrzał mnie z zdenerwowanym wzrokiem.
- Jak widać ważniejsza ode mnie - spuściłam głowę i zaczęłam cicho popłakiwać. Wytarłam oczy i uniosłam głowę do góry, ale ojca już nie było. Spojrzałam w stronę wyjścia. Wychodził z restauracji w towarzystwie swojej żony. Wstałam z krzesła ubrałam na siebie płaszcz i dopiero w tej chwili zorientowałam się, że wszyscy będący w restauracji przyglądali się tamtej scence. Zrobiło mi się głupio. Chciałam jak najszybciej wydostać się z tego lokalu. Wyszłam na zewnątrz i skierowałam się w stronę domu. Śnieg tak mocno padał, że nie dało się normalnie iść. Z każdą sekundą ból, który czułam w sercu nasilał się coraz bardziej.
- Amy - usłyszałam za sobą wołanie. Powoli odwróciłam się i ujrzałam przed sobą sylwetkę mężczyzny. Uniosłam głowę do góry i zobaczyłam Zayna.
- Co ty tu robisz? -zapytałam
- Co się stało, dlaczego płaczesz?- zapytał.
- Teraz Cię to interesuje ?- spojrzałam mu w oczy, jak zwykle nie wyrażały żadnych uczuć.- Zostaw mnie - powiedziałam i odwróciłam się na pięcie. Poczułam jak łapie mnie za rękę i przyciąga w swoją stronę. Mocno mnie przytulił, a wtuliłam się w jego tors i zaczęłam płakać. Wrócił Zayn, którego znałam.
W takiej pozycji staliśmy dobre kilka minut. Następnie chłopak mnie puścił i wytarł moje mokre policzki od płaczu.
-Dziękuję a teraz wracaj do środka rodzina na Ciebie czeka - powiedziałam smutnym tonem.
-Nie wiem co tam zaszło, ale trzymaj się mała- powiedział i mocno ścisnął moją dłoń, a następnie wrócił do środka. Zadzwoniłam po taksówkę i pojechałam do domu. Zapłaciłam za taksówkę i ruszyłam w stronę drzwi wejściowych. Jak tylko przekroczyłam próg domu za plecami usłyszałam ciocię i wujka pytających się jak było. Odwróciłam się do nich i na nowo się rozpłakałam. Natychmiast mnie przytulili.
________________________________
Cześć wszystkim:D
Jak wam się podoba rozdział? Nie jest jakiś nudnawy?;>
Jeszcze raz chciałam wszystkich przeprosić za swoją nie obecność, ale no już jestem :)
Szampańskiego sylwestra życzę wszystkim :D
Love u!

niedziela, 22 grudnia 2013

Rozdział 21

Osunęłam się na podłogę i zaczęłam tępo wpatrywać się w białą ścianę ze zdjęciami. Nigdy zbytnio nie przykuwałam uwagi na to co wisi na ścianie. Moją uwagę przykuło jedno zdjęcie. Wstałam z podłogi i podeszłam do ściany. Na zdjęciu widniała moja ciocia i jakiś facet. Zdjęcie mogło być zrobione max rok temu. Te oczy i nos, zarys twarzy był mi tak bardzo znajomy. Ten mężczyzna był piekielnie podobny do mojego ojca. Pomimo tego, że ojciec zostawił mnie i moją matkę kiedy byłam mała to w głowie zostało wspomnienie, które przypominało mi jego. Zawsze zabierał mnie na spacery i mówił mi o przyrodzie. Z oczu poleciało kilka łez. W głowie roiło się tyle pytań, że nie miałam pojęcia od czego zacząć, lecz najważniejszym pytaniem było dlaczego ojciec udaje że nie żyje i nie chce utrzymywać ze mną kontaktu. Kilka minut temu ciocia Emily skończyła rozmowę telefoniczną powoli weszłam do kuchni gdzie piekła jakieś ciasto i usiadłam przy stole.
- Cześć Amy - powiedziała bardzo radośnie. Szkoda że mi nie jest do śmiechu- pomyślałam.
- Możemy pogadać? - zapytałam a ta skinęła głową.
Nie wytrzymałam i z oczu zaczęło lecieć miliony łez.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś? Dlaczego?- zaczęłam krzyczeć.
- O czym ty mówisz? O czym Ci niby nie powiedziałam?- zapytała z przejęciem ciocia.
- O moim ojcu - powiedziałam patrząc jej w oczy. Spojrzała na mnie ze zdziwieniem i dopiero po chwili uświadomiła sobie, że słyszałam jak rozmawia przez telefon.
- Przepraszam Amy myślałam, że nie będzie takiej potrzeby żeby Ci powiedzieć.
- To jest mój ojciec, mimo że mnie zostawił to nadal jest dla mnie ważny i chciałabym znać prawdę. -Wytłumaczyłam.
-Przepraszam Cię naprawdę- głos zaczął jej się łamać. Wstała z krzesła, podeszła do mnie i mocno mnie przytuliła. Wtuliłam głowę w ciało, a ona szeptała mi do ucha jedno i to samo słowo "Przepraszam".
Kiedy już trochę się uspokoiłam udałam się do łazienki i spojrzałam w lustro. Oczy miałam czerwone od płaczu, całe szczęście, że dziś się nie pomalowałam. Rozczesałam włosy szczotką i udałam się do mojego pokoju. Podeszłam do komody i wyciągnęłam z jednej z szuflad pamiętnik mamy. Usiadłam na łóżku i zaczęłam czytać.

"12 czerwiec

 To już chyba jeden z ostatnich moich wpisów do tego pamiętnika. Z dnia na dzień coraz bardziej słabnę, mój mózg już nie reaguje tak jak kiedyś. Przez jedną chwilę wszystko jest dobrze, a potem nie pamiętam kim w ogóle jestem. Amy kiedy zabraknie mnie na tym świecie, postaraj się odszukać swojego ojca i choć trochę naprawić wasz kontakt, wiem że Ci się uda córeczko. Kocham Cię

 Mama."

Dlaczego moje życie jest tak popaprane? Czemu nie mogę mieszkać w przytulnym domku na wsi wraz z tatą mamą i pieskiem? Czemu niektórym życie sprzyja a mnie kopie w tyłek? Przeczesałam ręką włosy i wstałam z łóżka. Odłożyłam pamiętnik na miejsce i poszłam szykować się do wyjścia. Ubrałam się w czarne rurki, bluzkę z krótkim rękawem w czarne paski, kiete i botki z ćwiekami. Włosy rozczesałam i nałożyłam na siebie odrobinę makijażu. Usłyszałam jak telefon dzwonił. Szybko pobiegłam do pokoju i odebrałam telefon.
- Tak?- zapytałam zakładając włosy za ucho
- Jesteś już gotowa? -zapytała Alice
- Pewnie
- To schodź na dół moja mama nas zawiezie - powiedziała i od razu się rozłączyła.
Zrobiłam tak jak powiedziała. Schowałam telefon i portfel do torebki i zeszłam na dół. Bez słowa opuściłam dom. Miałam żal do ciotki, że o niczym mi nie powiedziała, zachowała się jak jakieś dziecko. Skoro ojciec nie chce mieć ze mną nic do czynienia to mogła powiedzieć mi o tym od razu. Poprawiłam torebkę i ujrzałam zbliżające się auto. Z wymuszonym uśmiechem wsiadłam do auta i przywitałam się z mamą Alice. Całą drogę nic się nie odezwałam, przyjaciółka co jakiś czas szturchała mnie ręką i czekała na wyjaśnienia, ale udawałam że nic takiego się nie stało.
- Wrócimy na nogach, albo przyjedzie po nas wujek Amy - powiedziała Alice mamie, a ta po chwili odjechała.
- Powiesz mi co się dzieje? - zapytała przyjaciółka
- Nic się nie dzieje - powiedziałam takim tonem, który oznaczał koniec rozmowy.
- Jak chcesz - powiedziałam obrażona i poszła szybciej. Głośno wypuściłam powietrze.
Nienawidziłam zimy, dni były krótkie, a noce długie, na dodatek, żeby nie zmarznąć trzeba by było ubrać kilka swetrów i grubą kurtkę z kożuchem. Weszłam za Alice do klubu i od razu skierowałam się do baru. Musiałam jakoś odreagować więc zamówiłam sobie drinka. Kiedy dostałam swoje zamówienie w ekspresowym tempie wypiłam zawartość.
- Czemu ty siedzisz tu a Alice w loży? -zapytał znajomy mi głos. Odwróciłam głowę w jego stronę i spojrzałam w jego niebieskie tęczówki pełne zaciekawienia. Wzruszyłam jedynie ramionami.
- Pokłóciłyście się ?- nie dawał za wygraną
- Niall odczep się chcę zostać sama - wydarłam się na niego i zaraz tego pożałowałam. Wiedziałam jaki jest on troskliwy i wrażliwy - Niall przepraszam - powiedziałam ale na nic, bo chłopak wstał z krzesła i poszedł w drugą stronę.
- Poproszę to samo - zwróciłam się do barmana
- Już się robi - odpowiedział młody i przystojny mężczyzna i puścił mi oczko. Zapewne gdybym była teraz w humorze zaczęłabym się głupio do niego uśmiechać i sprawiać żeby ze mną porozmawiał, ale w takiej sytuacji nie miałam ochoty żeby nawet tu siedzieć. Wypiłam pełną szklankę alkoholu z sokiem i odeszłam od baru. Z głośników dobiegł głos ogłaszający pierwszą walkę. Pierwszą walkę miał stoczyć Zayn z kolesiem, którego nazwiska nie potrafię nawet wymówić. Dźwięk głośnego dzwonka i zaczęli walczyć. Bacznie przyglądałam się Zayn'owi był w swoim żywiole, czuł się jak pan świata. Kiedy na niego patrzyłam humor automatycznie mi się poprawiał.
- Zayn jesteś zdyskwalifikowany - powiedział głośno sędzia.
- Kpisz sobie niby dlaczego - powiedział nieźle wkurzony Malik.
- Złamałeś zasadę, mówiłem wyraźnie nie ma wydłubywania sobie oczu, kopania w miejsca intymne i ciągnięcia za włosy - powiedział sędzia akcentując każde słowo.
- Przecież nawet nic mu się nie stało - zaczął krzyczeć Malik.
- Nie obchodzi mnie to. Zejdź z maty Malik- wydarł się mężczyzna. Zayn podszedł do niego i plunął mu na twarz, wszyscy w pomieszczeniu zaczęli krzyczeć. Nie dało się nic zrozumieć przez te wszystkie krzyki.
Wycofałam się z tłumu i ujrzałam jak Zayn kieruję się w stronę wyjścia ewakuacyjnego, poszłam za nim. Przeszłam przez drzwi i przez dłuższą chwilę szłam wąskim korytarzem by wyjść na świeże powietrze. Wciągnęłam mocno powietrze i zamknęłam oczy. Cisza spokój, nie to co się dzieje tak w środku. Zeszłam z małych schodków i zobaczyłam Zayn palącego papierosa. Podeszłam do niego.
- Czego ?- powiedział. Nie miłe przywitanie. Nie jest dobrze - pomyślałam i przygryzłam dolną wargę.
- Przestań to robić - powiedział, a ja spojrzałam na niego zdezorientowana.
- Nie przygryzaj wargi - powiedział chłodno i mocno się zaciągnął.
- To z przyzwyczajenia - odpowiedziałam
- No to się odzwyczaj - powiedział i uśmiechnął się tak wrednie jak jeszcze nigdy nie widziałam.
Zaczęłam się powoli denerwować, o co mogło mu chodzić? Na początku naszej znajomości był miły i wydawało mi się, że jest mną zainteresowany a teraz? Taki cham się z niego zrobił. Usiadłam obok niego na skrzynkach po piwach i nic się nie odzywałam. To było potwornie żenujące. Nagle zadzwonił mu telefon.
- Czego?- powiedział chłodno do telefonu.
- Jestem okropnie wkurzony, popaprane życie.
- Nie denerwuj mnie odezwę się potem.- Rozłączył się.
- Ludzie mają bardziej popaprane życie od Ciebie uwierz- powiedziałam i zostawiłam go samego. Zakochany w sobie egoista.
________________________________________________
Cześć kochani:)
Jest mi głupio, że po około dwóch miesiącach dodałam rozdział:(
Spowodowane było to tym, że w moim życiu wiele się zdarzyło. Szok, radość, a następnie smutek.
Postaram się jak najczęściej dodawać rozdziały, ale może to być trudne bo w szkole mam tyle nauki. Jak dobrze, że teraz jest przerwa świąteczna :D
Merry Christmas everyone!