Od ponad tygodnia jestem u cioci Emily. Powoli zaczynam przyzwyczaja się do tutejszego życia. Moje stare mieszkanie było małe, dwa pokoje, kuchnia, łazienka i mały korytarzyk. Natomiast dom w którym teraz mieszkam jest ogromny, pięć sypialń, trzy łazienki, wielka kuchnia, taras i piękny ogród z basenem. Wszystkie pomieszczenia są takie przestrzenne i nowocześnie zaprojektowane, widać że ciocia i wujek mają dobry gust i dużo kasy, ale co się nie dziwić ciocia pracuję w banku a wujek ma własną firmę, która zaczyna się coraz bardziej rozkręcać, jednak za to że zarabiają tak dużo pieniędzy ciągle nie ma ich w domu. Mają wynajętą niańkę do dzieci, która opiekuję się nimi całe dnie, ale kiedy zamieszkałam u cioci i wujka dali jej wolne do czasu kiedy nie pójdę do szkoły, teraz to ja się zajmowałam Margaret i Brianem. Szybko znalazłam wspólny język z kuzynostwem, już w pierwszy dzień mojego pobytu w Birmingham Brian pokazał mi swoje zabawki i chciał żebym się z nim przez chwilę pobawiła.
Leżałam własnie w swoim łóżku i patrzałam na stolik nocny na którym postawione było zdjęcie moje i Ann. Tęskniłam za swoją przyjaciółką, wprawdzie dzwoniłyśmy do siebie codziennie i rozmawiałyśmy po kilka godzin, ale to już nie to samo. Wczoraj dowiedziałam się, że mieszkanie w którym mieszkałam jeszcze tydzień temu ktoś kupił i w najbliższym czasie się wprowadza. Usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę - krzyknęłam i zakryłam się kołdrą po brodę.
- Amy słuchaj Toma nie ma w domu, a ja muszę wyjść na zakupy bo przychodzą do nas znajomi zajmiesz się dziećmi teraz i podczas spotkania?- zapytała z nadzieją w głosie.
- Jasne przecież i tak nie mam nic do roboty - uśmiechnęłam się - zaraz zejdę
- Dzięki wychodzę za 15 minut także nie śpiesz się - powiedziała ciocia i zniknęła za drzwiami.
Ociężale wstałam z łóżka i skierowałam się do własnej łazienki. Wzięłam szybki zimny prysznic na rozbudzenie i ubrałam się w krótkie spodenki, różową koszulkę na ramiączkach z nadrukiem z filmu "AVENGERS" i granatowe vansy. Włosy rozczesałam szczotką i gotowe. Zeszłam na dół i skierowałam się do kuchni gdzie słyszałam Margo i Briana.
- Wychodzę , bądźcie grzeczni - powiedziała ciocia Emily i wyszła.
- Chcecie tosty na śniadanie? - zapytałam dwa potwory siedzące na przeciw mnie.
- Jasne z dżemem truskawkowym - powiedział Brian i oblizał się po ustach.
Szybko zrobiłam śniadanie sobie i dzieciakom i zaczęliśmy jeść. Po skończonym posiłku pozmywałam i posprzątałam na blacie po śniadaniu. Biegiem poszłam do swojego pokoju uchyliłam okno, pościeliłam łóżko , wzięłam białe kartki, flamastry i wróciłam na dół. Zabrałam dzieci na ogród dałam każdemu po kartce i powiedziałam, żeby narysowali coś co kojarzy im się ze szczęściem. Sama wzięłam się za rysowanie. Po jakieś 10 minutach wszyscy skończyli. Wzięłam prace Briana, która przedstawiała rodzinę i dom. Następnie przyjrzałam się pracy Margaret.
- Kucyki ?- zapytałam i spojrzałam na brunetkę.
- Kucyki i jednorożce mam ich wielką kolekcję i to one są dla mnie szczęściem - zaśmiałam się po wypowiedzi kuzynki i poczochrałam ją po głowie.
- A ty co narysowałaś?- zapytała Margo.
- A zobacz- uśmiechnęłam się i podałam jej kartkę.
-Perkusja i gitara, umiesz grać ?- zapytała dziewczynka
- Tak, moja mama miała sklep muzyczny i tak zaczęłam swoją przygodę z graniem na instrumentach.
- Jak to miała ? -zapytał tym razem Brian.
- Moja mama odeszła. Poszła do nieba - powiedziałam a po moim policzku spłynęło kilka słonych łez.
- Czy moja mamusia też odejdzie?- zapytał ponownie Brian.
- Tak, ale to kiedyś - odpowiedziałam - słyszycie chyba ktoś przyjechał - powiedziałam i pobiegłam razem z dziećmi zobaczyć kto to. Oczywiście była to ciocia Emily.
- Były grzeczne?- zapytała odstawiając zakupy na blat. Skinęłam głową i pomogłam rozładować zakupy. Udałam się do mojego pokoju, otworzyłam szufladę i wyciągnęłam z niej pamiętnik mamy. Zaczęłam czytać.
"25.04.2013
Kolejny miesiąc walczę z moją chorobą, leki nie działają, chemioterapia tak samo. Zaczynam tracić wiarę, że kiedykolwiek wrócę do domu. Przy siłach trzyma mnie jedynie moja najukochańsza córka, która dzień w dzień jest przy mnie. Zamiast spotkań z przyjaciółmi wybiera siedzenie przy mnie. Ciesze się z tego powodu ponieważ podczas wczorajszej wizyty lekarza dowiedziałam się, że mój mózg przestanie normalnie funkcjonować. Będę stawała się agresywna, nie będę pamiętać najbliższych mi osób. Dlatego ten cały czas chce wykorzystać na bycie z córką. Panie Boże proszę opiekuj się nią kiedy mnie już zabraknie.
Kate "
Łzy, miliony łez spływało po moich policzkach. Ból jaki czułam był nie do opisania. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że jestem zupełnie sama. Jedyna najbliższa żyjąca osoba jest w Glasgow 300 kilometrów ode mnie. Ludzie z którymi mieszkam są dla mnie zupełnie obcy, ja nic o nich nie wiem oni o mnie również. Po zorientowaniu się która jest godzina zamknęłam pamiętnik mamy i poszłam się oporządzić. Przemyłam twarz zimną wodą, nie była już tak bardzo opuchnięta. Wzięłam telefon z łóżka i schowałam go do tylnych kieszeni spodni. Zeszłam na dół i zawołałam dzieci.
- Tu masz pieniądze możesz kupić im po jakiś lodzie, sobie również coś kup - uśmiechnęła się ciocia i zaczęła mi się uważnie przyglądać - czy ty płakałaś?- Zapytała.
- Nie zdaje Ci się - odpowiedziałam i szybko założyłam na nos okulary przeciwsłoneczne.
- Gotowe ?- zapytałam kuzynów kiedy zeszli na dół,
- Gotowi - krzyknęli chórkiem.
Złapałam Briana za rękę i powolutku poszliśmy w stronę placu zabaw. Na miejsce doszliśmy po 10 minutach. Na placu roiło się od rozwrzeszczanych dzieci. Margaret od razu pobiegła do dwóch dziewczynek huśtających się na huśtawkach, a Brian za bardzo nie wiedział co zrobić. Spojrzałam w stronę bawiącej się Margo, a następnie spojrzałam na małego Briana,ale go obok mnie nie było. Ujrzałam go bawiącego się w piaskownicy z dziewczyną, najprawdopodobniej w jego wieku.
- Brian przestraszyłeś mnie - powiedziałam kiedy usiadłam obok chłopca.
- Nowa niania ? -zapytał ktoś, podniosłam głowę i zobaczyłam przed sobą brązowookiego bruneta z ślicznym uśmiechem.
- Kuzynka - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się niewinnie. Od kąt pamiętam zawsze miałam problemy w rozmowie z chłopakiem, a szczególnie z ładnym chłopakiem. Kiedy z nimi gadam nie wiem o czym rozmawiać, robię się czerwona i przekręcam słowa.
- Trochę kiepskie zajęcie na wakacje no wiesz zabawianie dzieci- powiedział po chwili. Wiedziałam, że chłopak chce podtrzymać rozmowę, ale nie odpowiedziałam mu. Dla mnie ten okres dwóch miesięcy nie był wakacjami, raczej rozpoczęciem nowego życia bez mamy i z dala od rodzinnego miasta. Spuściłam głowę na dół i wpatrywałam się w piasek.
- Czy powiedziałem coś nie tak? - zapytał znowu.
- Nie tylko, że nie przyjechałam tu ze względu na wakacje, ale - zawahałam się -moja mama zmarła i musiałam przenieść się tu - z ledwością wypowiedziałam swoje słowa.
- Przepraszam nie wiedziałem - spojrzałam na niego, był zmieszany.
- Amy - podałam mu rękę po chwili.
- Liam - uśmiechnął się, a ja uczyniłam to samo.
Leżałam własnie w swoim łóżku i patrzałam na stolik nocny na którym postawione było zdjęcie moje i Ann. Tęskniłam za swoją przyjaciółką, wprawdzie dzwoniłyśmy do siebie codziennie i rozmawiałyśmy po kilka godzin, ale to już nie to samo. Wczoraj dowiedziałam się, że mieszkanie w którym mieszkałam jeszcze tydzień temu ktoś kupił i w najbliższym czasie się wprowadza. Usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę - krzyknęłam i zakryłam się kołdrą po brodę.
- Amy słuchaj Toma nie ma w domu, a ja muszę wyjść na zakupy bo przychodzą do nas znajomi zajmiesz się dziećmi teraz i podczas spotkania?- zapytała z nadzieją w głosie.
- Jasne przecież i tak nie mam nic do roboty - uśmiechnęłam się - zaraz zejdę
- Dzięki wychodzę za 15 minut także nie śpiesz się - powiedziała ciocia i zniknęła za drzwiami.
Ociężale wstałam z łóżka i skierowałam się do własnej łazienki. Wzięłam szybki zimny prysznic na rozbudzenie i ubrałam się w krótkie spodenki, różową koszulkę na ramiączkach z nadrukiem z filmu "AVENGERS" i granatowe vansy. Włosy rozczesałam szczotką i gotowe. Zeszłam na dół i skierowałam się do kuchni gdzie słyszałam Margo i Briana.
- Wychodzę , bądźcie grzeczni - powiedziała ciocia Emily i wyszła.
- Chcecie tosty na śniadanie? - zapytałam dwa potwory siedzące na przeciw mnie.
- Jasne z dżemem truskawkowym - powiedział Brian i oblizał się po ustach.
Szybko zrobiłam śniadanie sobie i dzieciakom i zaczęliśmy jeść. Po skończonym posiłku pozmywałam i posprzątałam na blacie po śniadaniu. Biegiem poszłam do swojego pokoju uchyliłam okno, pościeliłam łóżko , wzięłam białe kartki, flamastry i wróciłam na dół. Zabrałam dzieci na ogród dałam każdemu po kartce i powiedziałam, żeby narysowali coś co kojarzy im się ze szczęściem. Sama wzięłam się za rysowanie. Po jakieś 10 minutach wszyscy skończyli. Wzięłam prace Briana, która przedstawiała rodzinę i dom. Następnie przyjrzałam się pracy Margaret.
- Kucyki ?- zapytałam i spojrzałam na brunetkę.
- Kucyki i jednorożce mam ich wielką kolekcję i to one są dla mnie szczęściem - zaśmiałam się po wypowiedzi kuzynki i poczochrałam ją po głowie.
- A ty co narysowałaś?- zapytała Margo.
- A zobacz- uśmiechnęłam się i podałam jej kartkę.
-Perkusja i gitara, umiesz grać ?- zapytała dziewczynka
- Tak, moja mama miała sklep muzyczny i tak zaczęłam swoją przygodę z graniem na instrumentach.
- Jak to miała ? -zapytał tym razem Brian.
- Moja mama odeszła. Poszła do nieba - powiedziałam a po moim policzku spłynęło kilka słonych łez.
- Czy moja mamusia też odejdzie?- zapytał ponownie Brian.
- Tak, ale to kiedyś - odpowiedziałam - słyszycie chyba ktoś przyjechał - powiedziałam i pobiegłam razem z dziećmi zobaczyć kto to. Oczywiście była to ciocia Emily.
- Były grzeczne?- zapytała odstawiając zakupy na blat. Skinęłam głową i pomogłam rozładować zakupy. Udałam się do mojego pokoju, otworzyłam szufladę i wyciągnęłam z niej pamiętnik mamy. Zaczęłam czytać.
"25.04.2013
Kolejny miesiąc walczę z moją chorobą, leki nie działają, chemioterapia tak samo. Zaczynam tracić wiarę, że kiedykolwiek wrócę do domu. Przy siłach trzyma mnie jedynie moja najukochańsza córka, która dzień w dzień jest przy mnie. Zamiast spotkań z przyjaciółmi wybiera siedzenie przy mnie. Ciesze się z tego powodu ponieważ podczas wczorajszej wizyty lekarza dowiedziałam się, że mój mózg przestanie normalnie funkcjonować. Będę stawała się agresywna, nie będę pamiętać najbliższych mi osób. Dlatego ten cały czas chce wykorzystać na bycie z córką. Panie Boże proszę opiekuj się nią kiedy mnie już zabraknie.
Kate "
Łzy, miliony łez spływało po moich policzkach. Ból jaki czułam był nie do opisania. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że jestem zupełnie sama. Jedyna najbliższa żyjąca osoba jest w Glasgow 300 kilometrów ode mnie. Ludzie z którymi mieszkam są dla mnie zupełnie obcy, ja nic o nich nie wiem oni o mnie również. Po zorientowaniu się która jest godzina zamknęłam pamiętnik mamy i poszłam się oporządzić. Przemyłam twarz zimną wodą, nie była już tak bardzo opuchnięta. Wzięłam telefon z łóżka i schowałam go do tylnych kieszeni spodni. Zeszłam na dół i zawołałam dzieci.
- Tu masz pieniądze możesz kupić im po jakiś lodzie, sobie również coś kup - uśmiechnęła się ciocia i zaczęła mi się uważnie przyglądać - czy ty płakałaś?- Zapytała.
- Nie zdaje Ci się - odpowiedziałam i szybko założyłam na nos okulary przeciwsłoneczne.
- Gotowe ?- zapytałam kuzynów kiedy zeszli na dół,
- Gotowi - krzyknęli chórkiem.
Złapałam Briana za rękę i powolutku poszliśmy w stronę placu zabaw. Na miejsce doszliśmy po 10 minutach. Na placu roiło się od rozwrzeszczanych dzieci. Margaret od razu pobiegła do dwóch dziewczynek huśtających się na huśtawkach, a Brian za bardzo nie wiedział co zrobić. Spojrzałam w stronę bawiącej się Margo, a następnie spojrzałam na małego Briana,ale go obok mnie nie było. Ujrzałam go bawiącego się w piaskownicy z dziewczyną, najprawdopodobniej w jego wieku.
- Brian przestraszyłeś mnie - powiedziałam kiedy usiadłam obok chłopca.
- Nowa niania ? -zapytał ktoś, podniosłam głowę i zobaczyłam przed sobą brązowookiego bruneta z ślicznym uśmiechem.
- Kuzynka - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się niewinnie. Od kąt pamiętam zawsze miałam problemy w rozmowie z chłopakiem, a szczególnie z ładnym chłopakiem. Kiedy z nimi gadam nie wiem o czym rozmawiać, robię się czerwona i przekręcam słowa.
- Trochę kiepskie zajęcie na wakacje no wiesz zabawianie dzieci- powiedział po chwili. Wiedziałam, że chłopak chce podtrzymać rozmowę, ale nie odpowiedziałam mu. Dla mnie ten okres dwóch miesięcy nie był wakacjami, raczej rozpoczęciem nowego życia bez mamy i z dala od rodzinnego miasta. Spuściłam głowę na dół i wpatrywałam się w piasek.
- Czy powiedziałem coś nie tak? - zapytał znowu.
- Nie tylko, że nie przyjechałam tu ze względu na wakacje, ale - zawahałam się -moja mama zmarła i musiałam przenieść się tu - z ledwością wypowiedziałam swoje słowa.
- Przepraszam nie wiedziałem - spojrzałam na niego, był zmieszany.
- Amy - podałam mu rękę po chwili.
- Liam - uśmiechnął się, a ja uczyniłam to samo.
________________________
Dzień dobry !
Chcę was bardzo bardzo bardzo przeprosić, że tak długo nie dodawałam rozdziału, ale po prostu nie mogłam, miałam tyle nauki, że musiałam ograniczyć komputer i pisanie.
Co sądzicie o tym rozdziale, wiem że jest trochę nudny, ale zacznie się rozkręcać.
Dziękuję za tyle komentarzy pod ostatnim rozdziałem :):*
Później skomentuje,a teraz napiszę kilka słów. Wygląda na,to jakbyś miała w d*pie, czy są komentarze. Najwyraźniej tam masz czytelników. Powinnaś prowadzić, tak zwane rozmowy z czytelnikami i wchodzić na podane blogi. Skomentuje, jeśli zmienisz swoją postawę.
OdpowiedzUsuńJa naprawdę nie mam nikogo w d*pie. Czytelnicy są dla mnie najważniejsi bo to dla nich pisze i gdyby nie oni to po co bym tu była? Nie odpisują zawsze na komentarze, ponieważ mam tyle rzeczy na głowie, że po prostu zapominam. Jak ktoś mi pisze w komentarzu "czy wejdę na jego bloga" to oczywiście bardzo chcę,ale nie zawsze mam czas. Teraz szykuję się do testów i skupiam się na nauce. Dziękuję Ci za szczery komentarz wezmę to sobie do serca i będę odpisywać tylu osobą ile tylko mogę :)x
UsuńPozdrawiam
No wreszcie jest. Już się nie mogłam doczekać.;)
OdpowiedzUsuńOczywiście jak najbardziej jest wspaniały i opłacało się na niego czekać. ; ))
Wiesz, bardzo podziwiam takich ludzi jak Ty. Ludzi, którzy mają talent i pasję i robią to co kochają.
Ty robisz to najlepiej na świecie. I proszę Cie nie przestawaj po mimo tego, że komuś się może nie spodobać w co szczerze wątpię.;)
Aa... No właśnie zapomniałabym, czyżby Liam był osobą, o której będziesz pisać?
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział tej cudnej historii.
Buziaki.;**
Dziękuję bardzo za twoje miłe słowa, nawet nie wiesz jak taki kometarz potrafi poprawić mi humor.W tym opowiadaniu będę skupiała się na dwóch chłopcach Liamie i ... tego już nie zdradzę dowiesz się w następnych rozdziałach :)xx
UsuńCudny :)
OdpowiedzUsuńOoo...Liam *.*
OdpowiedzUsuńRzeczywiście kiepskie zajęcie na wakacje xD
Musi być jej strasznie ciężko..:(
Hmm, może będzie grała z nimi w zespole? ;)
W każdym bądź razie..
Boski! :D
Czekam na next :)
<3<3<3
Uuu ♥ Od razu gdy przeczytałam słowa : Liam to się głupio uśmiechnęłam ♥ świetny rodzział !! Chcę następny ! :) xx
OdpowiedzUsuńZapraszam cię do mnie ! :) http://1d-love-lwwy.blogspot.com/
kocham twoje opowiadanie <3 Rozdział jest boski
OdpowiedzUsuńkocham twoje opowiadanie <3 Rozdział jest boski
OdpowiedzUsuńSuper opowiadanie ) ;*
OdpowiedzUsuń