Od kąt wydarzyła się ta żenująca rozmowa z Zaynem na tyłach klubu, próbuję unikać go jak ognia. Myślałam, że jak do niego podejdę on zrobi jakiś krok do przodu zacznie ze mną rozmawiać w sposób taki jak zawsze lubiłam, a nie jak wredny cham. Dlaczego muszę zakochiwać się w samych idiotach. Zatopiłam się w cieplutkim łóżku i zakryłam się cała kołdrą. W końcu weekend, odpocznę sobie od nauki i patrzenia na śliczną buźkę Amber. Zrzuciłam z siebie kołdrę w kwiatki i ociężale zgramoliłam się z łóżka. Zimne panele jak ja tego nienawidziłam, szybko pobiegłam na mały dywanik obok wielkiej szafy i wyciągnęłam jakieś rozciągnięte dresy. Udałam się do łazienki wzięłam szybki prysznic i ubrałam się w dresy. Włosy rozczesałam i spięłam je w luźnego koka. Powoli zeszłam schodami na dół i skierowałam się w stronę kuchni. Już na korytarzu słyszałam głośne śmiechy dzieci i wujka, ciocie, którzy próbowali spokojnie porozmawiać. Śniadanie czekało na mnie na stole, zajęłam miejsce obok Margaret i wzięłam się za jedzenie. Byłam piekielnie głodna. Dzieci bardzo szybko zjadły i pobiegły pobawić się w salonie.
- Muszę Ci coś powiedzieć- zaczęłam ciocia Emily. Uniosłam pytająco brew.
- Twój ojciec chce się z Tobą spotkać- powiedziała a mi momentalnie stanęło jedzenie w przełyku. Kilka razu kaszlnęłam i spojrzałam na wujostwo.
- Nie rozumiem poco, raczej nie mam o czym z nim rozmawiać - powiedziałam i odłożyłam sztućce. Jakoś przeszła mi ochota na jedzenie.
- Daj spokój Amy porozmawiaj z nim- nalegał wujek
- No nie wiem- zastanawiałam się- a kiedy ma być to spotkanie?
- Dziś popołudniu w restauracji "Michael" - powiedział wujek.
- W porządku pójdę- powiedziałam i wstałam od stołu.
Poszłam do salonu i chwilę pobawiłam się z kuzynostwem, a następnie wróciłam do pokoju i zaczęłam poszukiwania w co mogłabym się ubrać na to cudnie zapowiadające się spotkanie rodzinne. W końcu znalazłam czarną sukienkę przed kolano. Założyłam ją na siebie, do tego czarne rajstopy i jakieś dodatki z biżuterii. Ubrałam złoty zegarek i złoty łańcuch. Zrobiłam sobie jeszcze delikatny makijaż i byłam gotowa do wyjścia. Ubrałam na nogi czarne botki, beżowy płaszczyk i wyszłam z domu. Na dworze powoli robiło się ciemno. Mocno wiało i na dodatek po chwili zaczął padać śnieg. Bez zastanowienia wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam po taksówkę, która zawiozła mnie w umówione miejsce. Stanęłam przed wejściem do restauracji. Żołądek ściskał mi się na myśl, że zaraz ujrzę swojego ojca po tak wielu latach. Byłam na niego wściekła jak i zarazem uradowana ze spotkania. Weszłam do środka i ujrzałam w kącie sali siedzącego samotnego mężczyznę, który wyglądał jak mój ojciec. Ruszyłam w jego stronę, a serce zaczęło bić mocniej.
- O kogo ja tu widzę - usłyszałam poirytowany głos. Zatrzymałam się na moment i spojrzałam w stronę stolika z którego usłyszałam zbędny komentarz. Zobaczyłam Amber w towarzystwie całej rodziny. Patrzyła na mnie z pogardą i tym swoim cwanym uśmieszkiem, natomiast Zayn nawet na mnie nie spojrzał, zachowywał się jakby nigdy nic. Jego rodzice zresztą też. Chciałam coś powiedzieć, ale nie miałam zamiaru niepotrzebnie się denerwować. Ruszyłam dalej.
- Tato?- zapytałam niepewnie. Mężczyzna szybko wstał i spojrzał na mnie. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji.
- Amy - powiedział - usiądź.
Zapanowała niezręczna cisza, którą na szczęście przerwał ojciec pytając mnie co chcę zamówić do jedzenia. Wzięłam ciepłą herbatę i frytki.
- Więc czemu chciałeś się ze mną spotkać?- zapytałam uważnie mu się przypatrując.
- Chciałem porozmawiać- powiedział tajemniczym tonem.
- Więc mów - powiedziałam i pozwoliłam by zabrał głos.
- A więc od czego by tu zacząć- podrapał się po głowie.- Po pierwsze cieszę się, że Cię widzę i chciałem zapytać jak sobie radzisz. No wiesz po stracie matki.
- Mimo, że nas zostawiłeś to też się cieszę, że Cię widzę. Hmm a radzę sobie różnie, przychodzą dobre i złe dni, ale staram się normalnie żyć- delikatnie się uśmiechnęłam
- Rozumiem, ale sama wiesz zakochałem się, musiałem wyjechać - powiedział
- Nie, nie wiem, nigdy nie byłam na tyle zakochana, żeby zostawić dla tej osoby rodzinę- powiedziałam i zmarszczyłam brwi.
- Przykro mi, chciałbym odbudować nasz kontakt, ale nie jest to możliwe- powiedział a mnie zatkało. Przyjrzałam mu się uważnie.
- Ale jak to?
- Moja żona jest przeciwna naszym kontaktom, ledwo co ją przekonałem by pozwoliła mi się dziś z Tobą spotkać. Tak w ogóle Kassie siedzi tam- wskazał na stolik po drugiej stronie sali. Siedziała tam kobieta w wieku mojej matki, elegancko ubrana. Taka jakaś z wyższych sfer. Całkowicie mnie zatkało, nie sądziłam, że mój ojciec jest na tyle głupi by słuchać się swojej drugiej żony.
- No widzę nieźle Cię wychowała - zakpiłam z jego małżeństwa.
- Ej zważaj na słowa. Kocham ją- powiedział i spojrzał na mnie karcącym wzrokiem.
- Kochasz ją tak samo jak kochałeś mamę?- uniosłam trochę ton.
- Przestań, bo zaraz wyprowadzisz mnie z równowagi - powiedział ostrzegawczo.
- Świetnie, gniewaj się tyle ile chcesz nie chcę Cię znać- powiedziałam, a z oczu poleciało kilko łez. Do czego musiało doprowadzić to spotkanie.
- Myślałem, że jakoś normalnie porozmawiamy a ty urządzasz jakieś scenki- powiedział.
- Ohh przepraszam bardzo, ale to nie ja mówię swojej córce, że nie mogę utrzymywać z nią kontaktów bo żona tak chce - powiedziałam przez łzy.
- Dosyć tego. Ona jest dla mnie ważna - popatrzał mnie z zdenerwowanym wzrokiem.
- Jak widać ważniejsza ode mnie - spuściłam głowę i zaczęłam cicho popłakiwać. Wytarłam oczy i uniosłam głowę do góry, ale ojca już nie było. Spojrzałam w stronę wyjścia. Wychodził z restauracji w towarzystwie swojej żony. Wstałam z krzesła ubrałam na siebie płaszcz i dopiero w tej chwili zorientowałam się, że wszyscy będący w restauracji przyglądali się tamtej scence. Zrobiło mi się głupio. Chciałam jak najszybciej wydostać się z tego lokalu. Wyszłam na zewnątrz i skierowałam się w stronę domu. Śnieg tak mocno padał, że nie dało się normalnie iść. Z każdą sekundą ból, który czułam w sercu nasilał się coraz bardziej.
- Amy - usłyszałam za sobą wołanie. Powoli odwróciłam się i ujrzałam przed sobą sylwetkę mężczyzny. Uniosłam głowę do góry i zobaczyłam Zayna.
- Co ty tu robisz? -zapytałam
- Co się stało, dlaczego płaczesz?- zapytał.
- Teraz Cię to interesuje ?- spojrzałam mu w oczy, jak zwykle nie wyrażały żadnych uczuć.- Zostaw mnie - powiedziałam i odwróciłam się na pięcie. Poczułam jak łapie mnie za rękę i przyciąga w swoją stronę. Mocno mnie przytulił, a wtuliłam się w jego tors i zaczęłam płakać. Wrócił Zayn, którego znałam.
W takiej pozycji staliśmy dobre kilka minut. Następnie chłopak mnie puścił i wytarł moje mokre policzki od płaczu.
-Dziękuję a teraz wracaj do środka rodzina na Ciebie czeka - powiedziałam smutnym tonem.
-Nie wiem co tam zaszło, ale trzymaj się mała- powiedział i mocno ścisnął moją dłoń, a następnie wrócił do środka. Zadzwoniłam po taksówkę i pojechałam do domu. Zapłaciłam za taksówkę i ruszyłam w stronę drzwi wejściowych. Jak tylko przekroczyłam próg domu za plecami usłyszałam ciocię i wujka pytających się jak było. Odwróciłam się do nich i na nowo się rozpłakałam. Natychmiast mnie przytulili.
________________________________
Cześć wszystkim:D
Jak wam się podoba rozdział? Nie jest jakiś nudnawy?;>
Jeszcze raz chciałam wszystkich przeprosić za swoją nie obecność, ale no już jestem :)
Szampańskiego sylwestra życzę wszystkim :D
Love u!
- Muszę Ci coś powiedzieć- zaczęłam ciocia Emily. Uniosłam pytająco brew.
- Twój ojciec chce się z Tobą spotkać- powiedziała a mi momentalnie stanęło jedzenie w przełyku. Kilka razu kaszlnęłam i spojrzałam na wujostwo.
- Nie rozumiem poco, raczej nie mam o czym z nim rozmawiać - powiedziałam i odłożyłam sztućce. Jakoś przeszła mi ochota na jedzenie.
- Daj spokój Amy porozmawiaj z nim- nalegał wujek
- No nie wiem- zastanawiałam się- a kiedy ma być to spotkanie?
- Dziś popołudniu w restauracji "Michael" - powiedział wujek.
- W porządku pójdę- powiedziałam i wstałam od stołu.
Poszłam do salonu i chwilę pobawiłam się z kuzynostwem, a następnie wróciłam do pokoju i zaczęłam poszukiwania w co mogłabym się ubrać na to cudnie zapowiadające się spotkanie rodzinne. W końcu znalazłam czarną sukienkę przed kolano. Założyłam ją na siebie, do tego czarne rajstopy i jakieś dodatki z biżuterii. Ubrałam złoty zegarek i złoty łańcuch. Zrobiłam sobie jeszcze delikatny makijaż i byłam gotowa do wyjścia. Ubrałam na nogi czarne botki, beżowy płaszczyk i wyszłam z domu. Na dworze powoli robiło się ciemno. Mocno wiało i na dodatek po chwili zaczął padać śnieg. Bez zastanowienia wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam po taksówkę, która zawiozła mnie w umówione miejsce. Stanęłam przed wejściem do restauracji. Żołądek ściskał mi się na myśl, że zaraz ujrzę swojego ojca po tak wielu latach. Byłam na niego wściekła jak i zarazem uradowana ze spotkania. Weszłam do środka i ujrzałam w kącie sali siedzącego samotnego mężczyznę, który wyglądał jak mój ojciec. Ruszyłam w jego stronę, a serce zaczęło bić mocniej.
- O kogo ja tu widzę - usłyszałam poirytowany głos. Zatrzymałam się na moment i spojrzałam w stronę stolika z którego usłyszałam zbędny komentarz. Zobaczyłam Amber w towarzystwie całej rodziny. Patrzyła na mnie z pogardą i tym swoim cwanym uśmieszkiem, natomiast Zayn nawet na mnie nie spojrzał, zachowywał się jakby nigdy nic. Jego rodzice zresztą też. Chciałam coś powiedzieć, ale nie miałam zamiaru niepotrzebnie się denerwować. Ruszyłam dalej.
- Tato?- zapytałam niepewnie. Mężczyzna szybko wstał i spojrzał na mnie. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji.
- Amy - powiedział - usiądź.
Zapanowała niezręczna cisza, którą na szczęście przerwał ojciec pytając mnie co chcę zamówić do jedzenia. Wzięłam ciepłą herbatę i frytki.
- Więc czemu chciałeś się ze mną spotkać?- zapytałam uważnie mu się przypatrując.
- Chciałem porozmawiać- powiedział tajemniczym tonem.
- Więc mów - powiedziałam i pozwoliłam by zabrał głos.
- A więc od czego by tu zacząć- podrapał się po głowie.- Po pierwsze cieszę się, że Cię widzę i chciałem zapytać jak sobie radzisz. No wiesz po stracie matki.
- Mimo, że nas zostawiłeś to też się cieszę, że Cię widzę. Hmm a radzę sobie różnie, przychodzą dobre i złe dni, ale staram się normalnie żyć- delikatnie się uśmiechnęłam
- Rozumiem, ale sama wiesz zakochałem się, musiałem wyjechać - powiedział
- Nie, nie wiem, nigdy nie byłam na tyle zakochana, żeby zostawić dla tej osoby rodzinę- powiedziałam i zmarszczyłam brwi.
- Przykro mi, chciałbym odbudować nasz kontakt, ale nie jest to możliwe- powiedział a mnie zatkało. Przyjrzałam mu się uważnie.
- Ale jak to?
- Moja żona jest przeciwna naszym kontaktom, ledwo co ją przekonałem by pozwoliła mi się dziś z Tobą spotkać. Tak w ogóle Kassie siedzi tam- wskazał na stolik po drugiej stronie sali. Siedziała tam kobieta w wieku mojej matki, elegancko ubrana. Taka jakaś z wyższych sfer. Całkowicie mnie zatkało, nie sądziłam, że mój ojciec jest na tyle głupi by słuchać się swojej drugiej żony.
- No widzę nieźle Cię wychowała - zakpiłam z jego małżeństwa.
- Ej zważaj na słowa. Kocham ją- powiedział i spojrzał na mnie karcącym wzrokiem.
- Kochasz ją tak samo jak kochałeś mamę?- uniosłam trochę ton.
- Przestań, bo zaraz wyprowadzisz mnie z równowagi - powiedział ostrzegawczo.
- Świetnie, gniewaj się tyle ile chcesz nie chcę Cię znać- powiedziałam, a z oczu poleciało kilko łez. Do czego musiało doprowadzić to spotkanie.
- Myślałem, że jakoś normalnie porozmawiamy a ty urządzasz jakieś scenki- powiedział.
- Ohh przepraszam bardzo, ale to nie ja mówię swojej córce, że nie mogę utrzymywać z nią kontaktów bo żona tak chce - powiedziałam przez łzy.
- Dosyć tego. Ona jest dla mnie ważna - popatrzał mnie z zdenerwowanym wzrokiem.
- Jak widać ważniejsza ode mnie - spuściłam głowę i zaczęłam cicho popłakiwać. Wytarłam oczy i uniosłam głowę do góry, ale ojca już nie było. Spojrzałam w stronę wyjścia. Wychodził z restauracji w towarzystwie swojej żony. Wstałam z krzesła ubrałam na siebie płaszcz i dopiero w tej chwili zorientowałam się, że wszyscy będący w restauracji przyglądali się tamtej scence. Zrobiło mi się głupio. Chciałam jak najszybciej wydostać się z tego lokalu. Wyszłam na zewnątrz i skierowałam się w stronę domu. Śnieg tak mocno padał, że nie dało się normalnie iść. Z każdą sekundą ból, który czułam w sercu nasilał się coraz bardziej.
- Amy - usłyszałam za sobą wołanie. Powoli odwróciłam się i ujrzałam przed sobą sylwetkę mężczyzny. Uniosłam głowę do góry i zobaczyłam Zayna.
- Co ty tu robisz? -zapytałam
- Co się stało, dlaczego płaczesz?- zapytał.
- Teraz Cię to interesuje ?- spojrzałam mu w oczy, jak zwykle nie wyrażały żadnych uczuć.- Zostaw mnie - powiedziałam i odwróciłam się na pięcie. Poczułam jak łapie mnie za rękę i przyciąga w swoją stronę. Mocno mnie przytulił, a wtuliłam się w jego tors i zaczęłam płakać. Wrócił Zayn, którego znałam.
W takiej pozycji staliśmy dobre kilka minut. Następnie chłopak mnie puścił i wytarł moje mokre policzki od płaczu.
-Dziękuję a teraz wracaj do środka rodzina na Ciebie czeka - powiedziałam smutnym tonem.
-Nie wiem co tam zaszło, ale trzymaj się mała- powiedział i mocno ścisnął moją dłoń, a następnie wrócił do środka. Zadzwoniłam po taksówkę i pojechałam do domu. Zapłaciłam za taksówkę i ruszyłam w stronę drzwi wejściowych. Jak tylko przekroczyłam próg domu za plecami usłyszałam ciocię i wujka pytających się jak było. Odwróciłam się do nich i na nowo się rozpłakałam. Natychmiast mnie przytulili.
________________________________
Cześć wszystkim:D
Jak wam się podoba rozdział? Nie jest jakiś nudnawy?;>
Jeszcze raz chciałam wszystkich przeprosić za swoją nie obecność, ale no już jestem :)
Szampańskiego sylwestra życzę wszystkim :D
Love u!